Św Edmund Campion S.I.

Św. Edmund Campion S. I.

Św. Edmund Campion S. I. 1540 – 1581. Męczennik. Kapłan z zakonu jezuitów. Początkowo uczony na uniwersytecie Oksfordzkim i diakon anglikański. Wskutek problemów sumienia opuścił Anglię i przeszedł na katolicyzm. Niedługo potem wstąpił do jezuitów. W 1578 wyświęcony na kapłana, w 1580 wziął udział w sekretnej misji jezuitów do Anglii, by posługiwać tamtejszym katolikom. Pojmany, torturowany i zabity w 1581.

W Anglii napisał broszurę “10 powodów” (Decem Rationes) podważającą prawdziwość protestantyzmu - co odbiło się niemałym echem i było głównym powodem by wytężyć wysiłki co do pojmania go.

Niżej tłumaczenie trzech pierwszych rozdziałów.

Powód Pierwszy - Pismo Święte

Z wielu znaków zdradzających brak wiary adwersarzy w swoją własną sprawę, żaden nie wyraża go tak dosadnie jak haniebna zniewaga wyrządzona majestatowi Pisma Świętego.

Choć odrzucili z pogardą wypowiedzi i autorytet reszty świadków i tak lądują w takich tarapatach, że nie mogą się obronić inaczej, niż targnąć się na księgi natchnione przez Boga. W ten sposób pokazują ponad wszelką wątpliwość, że zostali przywiedzeni do ostateczności i tylko najtwardsze i najbardziej ekstremalne środki mogą być dla nich deską ratunku, by ratować swój nieszczęsny los.

Co skłoniło Manichejczyków, by wydrzeć Ewangelię Św. Mateusza i Dzieje Apostolskie? Rozpacz. Bo te księgi były męką dla tych, którzy podważali narodzenie Chrystusa z Dziewicy i którzy udawali, że Duch dopiero wtedy zstąpił na chrześcijan, gdy ich osobliwy pocieszyciel z Persji (Manicheusz) się napatoczył. Co skłoniło Ebionitów by odrzucić wszystkie Listy Św. Pawła? Rozpacz. Bo gdyby je uznawali, to zwyczaj obrzezania przez nich przywrócony, byłby odrzucony jako anachronizm.

Dlaczego to niecny apostata Luter List Świętego Jakuba nazwał spornym, napuszonym, słomianym, jałowym i niegodnym ducha Apostolskiego? Z desperacji. Bo przez tą księgę argument nędznego człowieka o prawości polegającej na samej tylko wierze, był rozbity i rozdarty na strzępy.

Czemu pomocnicy Lutra wymazali od ręki z prawdziwego kanonu Pisma księgi Tobiasza, Eklezjastesa, księgi Machabejskie, i z wstrętu do tych, także parę innych pod fałszywym zarzutem usunęli? Przez desperację. Bo przez te Wyrocznie najłatwiej ich obalić, gdy podważają opiekę Aniołów, wolną wolę, modlitwy za zmarłych wiernych i wstawiennictwo Świętych.

Czyż to możliwe - taka przewrotność i takie zuchwalstwo? Podeptali Kościół, Sobory, biskupstwa, Ojców Kościoła, męczenników,możnych, narody, prawa, akademie, historię - wszystkie resztki świętości i spuścizny przeszłych wieków. Ogłosili, że wszystkie spory będą rozstrzygać w oparciu o jedynie Słowo Boże. A wszystko po to, by zaraz potem to samo Słowo Boże (które tylko im zostało) zubożyć przez wycięcie tylu wspaniałych, dużych części! Siedem całych ksiąg, pomijając mniejsze uszczuplenia, wycięli Kalwini ze Starego Testamentu. Luteranie odrzucili List Św. Jakuba i pięć innych Listów, co do których był stary spór w pewnych miejscach i czasach.

Do tej liczby ostatnie władze Genewy dodają księgę Estery i jakieś trzy rozdziały Daniela,które to ich koledzy anabaptyści już wcześniej potępili. O ile skromniejszy był Augustyn (De doct. Christ. lib. 2. c. 8), który robiac katalog Pism natchnionych, nie brał za regułę Hebrajskiego Alfabetu, jak Żydzi, ani prywatnego osądu jak sekciarze, ale tego Ducha, którym Chrystus ożywia cały Kościół. Kościół, strażnik tego skarbu, nie jego pan (jak heretycy fałszywie zarzucają) potwierdził go dawno temu przez starożytne Sobory. Ten właśnie skarb przyjął Sobór Trydencki.

Augustyn również w jednym komentarzu fragmentu Pisma Świętego, nie może uwierzyć, że pochopny osąd jednego człowieka mógłby usunąć z Kanonu Księgę Mądrości, która nawet w jego czasach miała pewne miejsce jako dobrze potwierdzona i kanoniczna księga w uznaniu Kościoła, w osądzie wieków, w świadectwie starożytnych i w zmyśle wiernych.

Cóż by on powiedział, gdyby żył na ziemi i zobaczył ludzi takich jak Luter i Kalwin produkujących Biblie z kanonem według własnych wymysłów, odrzucając nie tylko Księgę Mądrości, ale i wiele innych ksiąg kanonicznych. Tak więc wszystko co z ich warsztatu nie wyjdzie, zgodnie z szalonym ich osądem, słusznie zasługuję na wzgardę jako grubiaństwo i barbarzyństwo.

Ci, co zniżyli się do tak niecnej i wstrętnej argumentacji z pewnością są obaleni i zrównani z ziemią. Na darmo pochlebstwa ich zwolenników, kupczenie dobrami kościelnymi, na darmo ich kazania i skazywanie Katolików na więzienie, tortury i szubienicę. Usadzeni w fotelach cenzorów, jakoby kto ich wybrał na ten urząd, biorą pióra i zaznaczają fragmenty jako fałszywe, nawet w Słowie samego Boga - wszystkie te, których nie mogą znieść.

Czy moze się jako tako uczony człowiek lękać takich wrogów? Jeśliby w waszym uczonym gremium ktoś się by się uciekał do takich jarmarcznych sztuczek, jak jakiś szaman wywołujący swoje duchy to byście na niego nawrzeszczeli. Zapytałbym ich, jakie prawo oni mają by rozdzierać i obcinać Biblię. Oni by odpowiedzieli, że nie obcinają Pisma Świetego, ale usuwają rzekome dodatki. Przez czyj autorytet? Przez Ducha Świętego. To dokładnie jest odpowiedź napisana przez Kalwina (instit. lib. 1. 7.), by uciec od osądu Kościoła gdy duchy proroctwa są badane. Dlaczego więc jedni z was wycinają jedne kawałki Pisma, a drudzy inne, skoro wszyscyście macie tego samego Ducha Świętego?

Kalwiński Duch przyjmuje sześć Listów, co nie zadowala jednak Luterskiego Ducha, choć jedni i drudzy na Nim polegają z przekonaniem. Anabaptyści nazywają księgę Hioba bajką zmieszaną z tragedią i komedią. Skąd to wiedzą? Duch ich nauczył. Gdy księga “Pieśni nad Pieśniami” jest ceniona przez Katolików jako raj duszy, ukryta manna i rozkosz w Chrystusie, Castalio, sprośny nicpoń, uważa ją za nie lepszą od poezji miłosnej o kochance i flirtu dworskich pachołków. Co go zainspirowało? Duch. W Apokalipsie, (gdzie zdaniem Św. Hieronima każda kropka i kreska ma wielkie i doniosłe znaczenie) Luter, Brent i Kemnitz, tak trudni do zaspokojenia koneserzy, znajdują jakieś braki i to każe im wyrzucić całą księgę.

Luter w niedorzecznej gorączce stawia cztery Ewangelie przeciwko sobie jako z sobą niezgodne (Praef. in Nov. Test.) i o wiele bardziej woli Listy Św. Pawła od pierwszych trzech Ewangelii. Ewangelię Św. Jana ogłasza ponad wszystko piękną, prawdziwą i wartą wspomnienia w pierwszym rzędzie. Tym sposobem nawet Apostołów wciąga do swej awantury, jakby przyłożyli do niej rękę. Kto go tego nauczył? Duch Święty. Nadto cwany braciszek śmiał na Ewangelię Św. Łukasza podnieść pióro, bo tam dobre i cnotliwe uczynki często nam się poleca. Kogo o to pytał? Ducha Świętego.

Teodor Beza odważył się zganić, jako błąd i wypaczenie oryginału mistyczne słowo z 22 rozdziału Łukasza, “Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (potaerion ekchunomenon), bo ten język nie dopuszcza innego wyjaśnienia, niż to, że wino w kielichu jest przeistoczone w prawdziwą krew Chrystusa. Kto mu to wskazał? Duch Święty.

W skrócie, wierząc w to wszystko - każdy według własnego rozumu - okropnie zadają kłam i bluźnią imieniu Ducha Świętego. Czy tak czyniąc nie grzebią sami siebie? Czy w gremium uczonych, takich jak Wy Szlachetni Panowie, nie byliby przyłapani i zdławieni bez trudu? Czyż mógłbym się obawiać by w imieniu wiary katolickiej dyskutować z tymi ludźmi, którzy w bardzo złej wierze przeinaczyli nie ludzkie, a niebiańskie teksty?

Nie powiedziałem tu nic jeszcze o ich przewrotnych tłumaczeniach Pisma Św, choć mógłbym ich oskarżyć o niecne uczynki w tej sprawie. Ale nie odbiorę tu pracy wielkiemu lingwiście z mojego kolegium Gregory’emu Martinowi, który zrobi to z większą wiedzą i bogactwem szczegółów niż ja mógłbym; ani też tym, o których wiem, że już się za to wzięli. Bardziej niegodziwa i wstrętna jest zbrodnia którą tu się zajmuję: że znaleźli się samozwańczy Doktorzy, którzy przypuścili pijany atak na Pismo, które jest dane z Nieba. Którzy to wydali sąd przeciwko niemu, że to niby jest w wielu miejscach zanieczyszczone, wadliwe, fałszywe. Którzy poprawili jedne fragmenty, inne zmienili, jeszcze inne wyrzucili. Którzy zamienili każdy bastion w którym Pismo Święte było strzeżone na Luterskie “duchy”, które mogę nazwać bastionami-widmo.

Wszystko to dlatego, żeby nie dać sobie całkowicie zamknąć ust tekstami Pisma Świętego, które przeczą ich błędom, tekstami które tak trudno im przyjąć do wiadomości jak połknąć gorący popiół albo przeżuć kamienie. Oto więc mój pierwszy argument (…).

Drugi powód - znaczenie Pisma Świętego

Kolejna rzecz która mnie ciągnie do debaty i która uwłacza w moich oczach nędznym siłom wroga, jest ten nawyk myślenia, który ciągle oni przedstawiają w ich wyjaśnianiu Pisma Świętego, pełen oszustwa, a wyprany z mądrości. Jako filozofowie, natychmiast to dostrzeżecie, więc proszę was byście posłuchali. Załóżmy na przykład, że zapytamy naszych przeciwników na jakiej podstawie uknuli tą nową sekciarską opinię, która przegania Chrystusa z Mistycznej Wieczerzy. Jeśli odwołują się do Ewangelii, to muszę z nimi porozmawiać jak najprędzej. Po naszej bowiem stronie są słowa “To jest ciało moje, to jest krew”. Ten język dla samego Lutra był tak dobitny, że mimo całej chęci by iść za Zwinglim, by bardziej tym sposobem utrudnić sprawę papieżowi, to został spętany przez ten najbardziej oczywisty kontekst (Luter, epistol. ad Argent.) i wyznał, że Chrystus jest naprawdę obecny w Najświętszym Sakramencie, nie mniej niechętnie niż stare demony przyparte do muru Jego cudami, krzyczały, że jest On Chrystus, Syn Boży.

Tak oto tekst daje nam przewagę. Dyskusja przechodzi więc na znaczenie tego, co jest napisane. Zbadajmy te słowa w kontekście: “Moje Ciało, które za was będzie wydane, moja krew, która za wielu będzie wylana”. Nadal wyjaśnienie według strony Kalwina jest bardzo trudne - po naszej zaś łatwe i dość jasne.

Co dalej? Porównajmy Pisma, mówią oni, jedne z drugimi. Proszę bardzo. Ewangelie się zgadzają, Św. Paweł potwierdza. Słowa, wyrażenia, całe zdania z czcią powtarzają: chleb żywy, znak cudowny, niebiański pokarm, ciało, krew. Nic tu nie jest tajemnego, nic otoczonego mgłą słów. Nadal jednak nasi adwersarze się upierają i nie chcą skończyć awantury. Co nam dalej więc uczynić?

Sądzę, że powinno się wysłuchać tradycji. Czego my i oni, dwie poróżnione partie, nie możemy ustalić między sobą, niech ustalą czcigodni starodawni mężowie wszystkich wieków, jako że byli oni bliżej Chrystusa i nie mają udziału w tym sporze. Ale protestanci nie mogą tego znieść! Protestują, że to zdrada, odwołują się do Słowa Bożego, prostego i jasnego, odrzucają komentarze ludzi. Zdradziecki i głupi pretekst. Wskazujemy Słowo Boże, a oni zaciemniają jego znaczenie. Odwołujemy się do Świętych jako rozjemców, a oni im się przeciwstawiają. W skrócie - ich pozycja jest taka, że nie będzie dyskusji, chyba, że zgodzisz się z ich osądem. I tak się właśnie zachowują w każdej polemice, którą zaczynamy. O niepowstrzymanej łasce, o wrodzonym usprawiedliwieniu, o widzialnym Kościele, o konieczności Chrztu, o Sakramentach i Ofierze Mszy Św, o zasłudze dobrych, o nadziei i strachu, o różnicy w winie za grzechy, o godności Piotra, o władzy kluczy, o ślubach zakonnych, o radach ewangelicznych i o innych kwestiach. Na wszystkie te tematy my, katolicy, cytowaliśmy i przywoływaliśmy teksty Pisma Świętego, wiele z nich i o wielkiej wadze - w księgach, na debatach, w kościołach, w kolegiach teologii - oni temu się wywinęli. Położyliśmy im pod nos scholia (komentarze biblijne) starożytnych Ojców, Greków i Łacinników; oni je odrzucili. Kto więc będzie ich oparciem. O, zapewne Doktor Luter, albo Filip Melanchton, albo w każdym razie Zwingli, a już na pewno Kalwin z Bezą

Czyż mogę kogokolwiek z Was podejrzewać, by był tak słaby na rozumie, by nie połapać się w tym szachrajstwie, gdy mu je podają? Oto muszę przyznać, tęsknię bardzo za Akademią jako miejscem, gdzie na Waszych oczach mogę tych rycerzy z dykty zawezwać z ich upojnych popasów do ognia i dymu bitwy, i rozbić ich siłę. Nie jakąkolwiek mocą mnie samego, bo nie jestem równy reszcie naszych ludzi, ale mocą argumentów i najpewniejszej prawdy.

Trzeci powód - natura Kościoła

Słysząc słowo “Kościół” przeciwnik zbladł jak ściana. Nadal jednak stworzył jakieś wyjaśnienie, które chciałbym, żebyście zauważyli, by dostrzec sypiący się i nędzny gmach fałszu. Dobrze on wiedział, że w Pismach, zarówno Proroków jak i Apostołów, wszędzie jest wspominany z czcią Kościół: zwany świętym miastem, owocną winoroślą, wysoką górą, prostą drogą, jedyną gołębicą, królestwem niebios, Oblubienicą i ciałem Chrystusa, prawdziwą rolą, wielkim tłumem dla którego Duch był przyrzeczony i w którym On tchnie wszystkimi prawdami, z których pochodzi Zbawienie. Kościół którego, jako całości, diabelskie kły nigdy śmiertelnie nie ukąszą. Kościół, przeciw któremu kto by się zbuntował, nieważne jak wiele by głosił Chrystusa ustami, ma nie więcej udziału w Chrystusie niż grzesznik i celnik. Tak dosadnego sądu wróg nie śmiał zakwestionować; nie chciał wyjść na buntownika przeciw Kościołowi o którym Pisma tyle wspominają, więc przewrotnie zachował nazwę “Kościół” jednocześnie w rzeczywistości całkowicie go podważając.

“Kościół” przeciwnika jest ukryty ludzkim oczom, oprócz sekretnego poznania ledwie paru ludzi, jakby w ogóle poza światem zmysłów, jak idea platońska. Tylko ci mogą go poznać, którzy przez wyjątkową inspirację mają możność ogarnięcia swym rozumem tego ulotnego ciała i mają uważne oczy na członków tej kompanii.

Co zostało więc ze szczerości i prostoty? Jaki tekst Pisma Świętego, jaka interpretacja Pisma, jakie pisma Ojców Kościoła tak przedstawiają Kościół? Są przecież Listy Chrystusa do kościołów Azji (Apoc. i. 3), listy Św. Piotra, Pawła, Jana i innych do różnych kościołów, wiele wzmianek w Dziejach Apostolskich, o powstaniu i rozpowszechnieniu się kościołów? Co z nimi? Były widzialne tylko dla Boga i świętych ludzi, czy może raczej były widzialne dla wszystkich chrześcijan bez wyjątku? Darujmy sobie z resztą te bzdury. Przez całe piętnaście wieków ci ludzie nie znajdą jednego miasta, wioski i domostwa, póki niezadowolony mnich niegodnym małżeństwem nie rozdziewiczył Bogu poświęconej dziewicy, albo póki Szwajcarski łotr nie uknuł spisku przeciw własnemu państwu, albo póki napiętnowany zbieg nie przywłaszczył sobie władzy w Genewie. Ci ludzie, jeśli w ogóle chcą mieć jakikolwiek Kościół, muszą swój ukryty Kościół do reszty dobić i powołać się na przodków których sami nigdy nie poznali i których żaden śmiertelnik nigdy nie ujrzał. Może się szczycą rodowodem od ludzi, o których każdy wie, że byli heretykami: Ariusza, Jowiniusza, Wigilantusa, Helwidiusa, Berengara, Waldensów, Lolardów, Wycliffe’a, Husa, od których wzięli różne zatrute kawałki teologii. Jak łatwo zgadniecie, nie mam obaw przed ich pustą gadką: jak tylko ich będę mógł spotkać w jasności południa, bez trudu rozgonię ich mgłę. Zapytam ich tak: czy należycie do Kościoła, który rozkwitł w minionych wiekach? “Z pewnością” rzekną. Przejrzyjmy więc różne państwa i okresy historii. Jaki Kościół? “Zgromadzenie wiernych”. Jakich wiernych? “Nie znamy ich imion, ale z pewnością było ich wielu.” Z pewnością? A kto jest pewien? “Bóg, który tak mówi, i my którzy jesteśmy pouczeni przez samego Boga” - plewy na wietrze i nonsens - dlaczego JA mam w to wierzyć? “Gdybyś miał ogień wiary w sobie, to byś wiedział, tak jak wiesz, że żyjesz.” Czyż moglibyście się powstrzymać od śmiechu? Tak wielu przez wszystkie wieki przyjmowało, że wszyscy chrześcijanie mają obowiązek przyłączyć się do Kościoła, strzegło pokoju w Domu Bożym, zawierzało dusze Kościołowi jako bastionowi prawdy, kładło wszystkie swe skargi przed Kościołem, uznało każdego, kogo Kościół odłączył za poganina. I oni wszyscy nie wiedzieli gdzie Kościół jest, albo kto do Kościoła należy. Niesłychane!

Tyle tylko protestanci zdołali wypaplać w tych ciemnościach, że gdziekolwiek Kościół jest, to tylko Święci i osoby przeznaczone do zbawienia do niego należą. Więc ktokolwiek by chciał się wyswobodzić spod władzy swego kościelnego przełożonego, to wystarczy mu przekonać siebie, że przełożony popadł w grzechy i jest odcięty od Kościoła.

Wiedząc, że adwersarze wynajdują takie bajki, przeciw znaczeniu Kościoła we wszystkich przeszłych wiekach i tracąc całą istotę Kościoła chcą zachować samą nazwę, pokój mnie napełnił na myśl o Waszej mądrości i uznałem, że jak tylko poznacie te sztuczki z ich własnych ust, natychmiast podrzecie, jako ludzie wielkiej godności i inteligencji, głupie pajęczyny sofisterii utkane na Waszą zagładę.